W parku w Powsinie tłok, ale udało się nam znaleźć nie obsadzoną ławeczkę. Słonko grzało, ludzie spacerowali, starsi panowie grali w szachy przy stolikach... Sielanka.
Spacerkiem przeszliśmy przez las na polankę, gdzie tradycją i niemal obowiązkiem jest rozpalenie ogniska i pieczenie kiełbasek. Widok niesamowity - tłum ludzi, dziesiątki ognisk i dym jak mgła zasnuwający całą polanę. Krzyk dzieci, biegające psy, zapach dymu... atmosfera iście majówkowa.
W drodze powrotnej obowiązkowo zatrzymaliśmy się w sklepie ogrodniczym, po kolejne wiosenne kwiateczki na balkon. Mam niepohamowaną potrzebę grzebania w ziemi. Jeśli pogoda dopisze w następny weekend, to nieodwołalnie rozpocznę sezon działkowy i ruszę na moją wieś. Na razie musi mi wystarczyć balkon.
W tym roku postanowiłam poeksperymentować z truskawkami. Mam balkon od zachodniej strony, na 4 (ostatnim) piętrze. Żadnych wysokich drzew przed nim, co oznacza pełne nasłonecznienie przez cały dzień. Pomyślałam, że w takich warunkach truskawki mogą całkiem nieźle rosnąć i owocować. Kupiłam 6 sadzonek odmiany, która podobno owocuje dwa razy w roku. Zobaczymy.
Moje sadzonki mają obiecujące pączuszki...
Kolejny eksperyment to róża i lawenda w donicy. Eksperymentem jest tu ich wsadzenie w donicę i trzymanie na balkonie, bo to że lubią swoje sąsiedztwo i pięknie się razem komponują to wiem, że tak powiem, z natury. Ale ciekawa jestem jak im będzie razem na mniejszej przestrzeni. Na szczęście w razie problemów mogę szybko interweniować i ewentualnie wyekspediować obie ślicznotki na wieś.
No a reszta to już tradycyjne wiosenne roślinki, które mają wszyscy, i które na wszystkich blogowych zdjęciach wyglądają niemal tak samo, a jednak każdy jest przekonany o ich wyjątkowości i ma nieodpartą potrzebę podzielenia się ich pięknem. Ja też :)
Rojnik na balkonie czuje się znakomicie. Rozrasta się jak szalony i przepięknie kwitnie. Musiałam go w tym roku podzielić na mniejsze kępki. Dostały tymczasowe pojemniki, bo zabrakło mi bardziej odpowiednich, ale w sumie nie jest źle...
Pozdrawiam! :)
świetne zdjecia, super wycieczka, fascynuje mnie tylko, skąd ci wszyscy "majówkowicze" biorą drewno na swoje ogniska- przy takiej ilosci osób czy nie jest to problem???
OdpowiedzUsuńA widzisz, żaden problem. Na polanie suche gałęzie na ogniska są ZAWSZE. Powsin jest ogromnym parkiem częściowo położonym na terenie lasu. O drzewostan i krzaczostan dba się tam cały rok i myślę, że te gałęzie pochodzą właśnie z wycinek kosmetycznych/pielęgnacyjnych.
OdpowiedzUsuńto znaczy, że ktoś myśli ;-)))
OdpowiedzUsuńTak! A nieczęsto się zdarza na taka skalę :)
OdpowiedzUsuń