Ponieważ wiosna jest już w rozkwicie, moje myśli krążą wokół mojego ukochanego miejsca na ziemi, czyli domu na WSI. Gromadzę różne rzeczy, głównie w piwnicy. Kocur się zżyma, bo swego czasu pracowicie ją odgruzował, a ja ją teraz znowu zapycham "śmieciami" jak je nazywa. Taki lajf ;)
Wracając do rzeczy... zaczęłam i skończyłam lustereczko, o! takie...
...oraz pudełeczko na dziecięce skarby... To nie dla siebie. Pójdzie do ludzi.
Najlepsze co zaczęłam (i nie skończyłam), to naprawa przecudnej urody serwety. Nie pamiętam skąd się u mnie wzięła. Możliwe, że ze starej babcinej szafy, choć nie wykluczam second handu. Przeleżała u mnie zapomniana, ładnych parę lat i znalazłam ją teraz, przy okazji szukania czegoś całkiem innego. W każdym razie, serweta jest w kiepskim stanie. Zaczęłam ją zszywać już te kilka lat temu, ale cierpliwości mi zabrakło i poszła w odstawkę. Teraz robię drugie podejście, i tym razem już doprowadzę dzieło do końca. To się pochwalę niedługo :) A stan na dzisiaj jest taki:
Miłego weekendu! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz