Ogród

poniedziałek, 30 czerwca 2014

w Urlach...

W końcu, po wielu miesiącach od otrzymania zaproszenia (wstyd, że tyle czasu mi to zajęło) wybrałam się do mojej przyjaciółki z czasów licealnych, do jej budującego się domku w Urlach. Domek jest uroczy, z zewnątrz  niewielki, a w środku zaskakujący przestrzenią. Jeszcze trochę brakuje do końca budowy, ale to co już jest, jest bardzo obiecujące. Wiem, że efekt końcowy będzie zachwycający - znam talenty Beaty.
Nie o domku jednakowoż chciałam napisać, tylko o okolicy. Urle zna chyba każdy mieszkaniec stolicy i okolic. To znana jeszcze w ubiegłym stuleciu podwarszawska miejscowość wypoczynkowa, położona nad Liwcem, w środku lasu sosnowego. W większości zabudowana drewnianymi domami, z typowymi dla Urli oszklonymi werandami. Część z nich odnowiona, wiele stoi jeszcze w swoim ubiegłowiecznym kształcie.
(Przepraszam za jakość zdjęć. Większość nie nadaje się do pokazania, robiłam je na wyczucie, bo słońce uniemożliwiało mi podgląd)

stary dom


Domek, w którym straszy - tak mówi Beata :).  Jest piękny w kształcie, niestety opuszczony, zrujnowany i zarośnięty.
ruiny domu




Jedna z licznych w Urlach kapliczek. Są niemal wszędzie.


A to coś niebywałego: domek dla krasnoludków :) Jest tak maleńki, że można by pomyśleć, że służy do zabawy, a jednak jest zamieszkały. Ledwo wystaje zza płotu jak widać. Powierzchnia, tak na oko ze 6 m.kw. Cudo! :)


Nad Liwcem chwila ochłody. Piękne miejsce w zakolu rzeki, z piaszczystą plażą. Pusto, cicho, malowniczo... Chciałoby się powiedzieć "chwilo trwaj"...






wtorek, 24 czerwca 2014

Zmiany w domku na wsi

To moje miejsce na ziemi. To także żywy pomnik, dowód pamięci, który pielęgnuję z radością i satysfakcją i darzę wielkim sentymentem... Szczegóły pominę, a skupię się na obecnym stanie.
Od trzech sezonów jestem panią na włościach. Podejmuję wszystkie decyzje dotyczące domu i ogrodu, wprowadzam zmiany. Te zmiany dotyczą przede wszystkim domu. Jak w 90% tzw. domów działkowych, tak i u nas wyposażenie jest zupełnie przypadkowe, od Sasa do lasa. To co już nie było potrzebne w miejskim domu lądowało na działce: cepeliowska komoda obok meblościanki na wysoki połysk... Znacie to? Na pewno. No i nadszedł czas, że mogę coś z tym zrobić. Mogę w sensie podjęcia decyzji, a już niekoniecznie w sensie ponoszenia nakładów finansowych. I paradoksalnie to jest najfajniejsze :) Bo czy jest coś przyjemniejszego niż własnoręcznie zrealizowany pomysł? Odnowienie, przemalowanie, zbudowanie... To lubię :) Zmiany wprowadzam powoli, bo z doskoku. Wyjazd na weekend raz na tydzień, lub dwa to trochę mało, niemniej postęp widać.

Działkowe życie toczy się głównie na parterze, na który składają się duży pokój połączony ze sporą kuchnią.
Moją zmorą jest wykładzina dywanowa w pokoju, którą dawno temu, kiedy dom powstawał, mój tata pozwolił mi wybrać. Niestety mimo że miał wątpliwości, zaakceptował mój wybór... Wykładzina jest granatowa, do pokoju wchodzi sie prosto z ogrodu, a pies nie ma zwyczaju wycierać nóg... Ale o tym kiedy indziej. Dzisiaj o zmianach, które już zaszły.

Tak było: Na ścianach ostra limonkowa zieleń, której zdjęcie nie jest w stanie oddać.
schody w wiejskim domu
Tak jest: ściany są białe z kilkoma kroplami ochry. Cała stolarka oczywiście biała.
przemalowane drewniane schody


Tak było: Wyposażenie składające się z niepotrzebnej, ale "prawie nowej" kanapy, znalezionego stolika okrągłego. Stolik stojący przed kanapą to tak naprawdę podpórka dziecięcej pokojowej zjeżdżalni. Adaptowałam go na stolik. Kinkiet z Cepelii, epoka PRL.

Tak jest: Kanapę zastąpiłam kompletem wiklinowych mebelków, które stały nie używane w sypilani i dodałam lampę stojącą. Na ścianie miejsce na "kapliczkę" jak ją nazwał Kocur, (czyli witrynkę)



Tak było: 

Tak jest:


Tak było: 

Tak jest: Kanapa to stary model Ikea, do którego nie sposób dokupić pokrowiec. Muszę uszyć sama, a to może potrwać. Dlatego na razie występuje w przykrótkim ubranku :)






Jeszcze raz lampa w zbliżeniu. Ktoś ją wystawił przy śmietniku, a ja przygarnęłam. Umyłam, zdarłam oryginalne ozdoby z preparowanych liści i traw przykrytych pożółkłą folią, dodałam "sukienkę" i jest teraz gwiazdą tego kącika :)

A "sukienka" jest z SH. Kupiłam za grosze ponad 3 metry firanki wykończonej tą gipiurą. Uwielbiam robić takie zakupy :)
abażur ozdobiony gipiurą

odnowiona lampa

wtorek, 3 czerwca 2014

Wena mi się zgubiła...

No właśnie, zniknęła gdzieś i nie wraca. Nie mam pomysłów, nie mam nastroju i chęci też nie bardzo... Dziwne to, bo o tej porze roku zwykle energia mnie roznosi. Dlatego dziś króciutko, żeby mi blog pajęczyną nie zarósł.
Wazon sobie zrobiłam zainspirowana ofertą Kokonhome. Z czego zrobić wazon? Przepis najprostszy z możliwych: Dzbanek, który jak sądze znajdował się na wyposażeniu 3/4 polskich domów w latach 80 i 90...

Przed demontażem uchwytu...
DIY wazon ze starego dzbanka

...i po
 



Do następnego...