Zanim jednak do tego dojdzie, muszę poćwiczyć rękę i wprowadzić kilka udogodnień. No bo tak: samo narzędzie, mimo że lekkie, jest zbyt ciężkie do precyzyjnego prowadzenia po szkle - po prostu ręka się szybko męczy i zaczyna drżeć, niezależnie od drgań wywoływanych przez sam napęd. Moja maszyna jest co prawda wyposażona w giętki przewód (taki jak w maszynie do borowania zębów), ale kiepsko działa, bo nie przenosi on odpowiednio szybkich obrotów na końcówkę. Nie wiem jeszcze, czy to wina przewodu czy czegoś innego. Mam co prawda podejrzenia i spróbuje to zmienić, ale nie będę o tym przynudzać. Najważniejsze są efekty moich wczorajszych prób.
Pierwsze, nieśmiałe przyłożenie rysika. I od razu pierwsza, ważna uwaga: rysunek przyklejony od spodu nie zdaje egzaminu (vide; ta kreska, która powstała obok obrysu). Grubość szkła i jego załamanie uniemożliwia dokładne "złapanie" konturu.
Tu widoczny cały wzór. Przyznam, że na zdjęciu wygląda lepiej niż na żywo, ale... pierwsze koty za płoty :)
Tu już obrysowana całość. Widoczne drżenie ręki :)
A tu wypełniona całość. Jestem zadowolona z efektu.
Na drugi ogień poszedł bardziej skomplikowany rysunek, z bardzo cienkimi detalami.
Tu już poszło gorzej. Raz, że ręka już była zmęczona, dwa - wypróbowałam różne końcówki, żeby zobaczyć jak się różnią w pracy.
Tu widoczny cały wzór. Przyznam, że na zdjęciu wygląda lepiej niż na żywo, ale... pierwsze koty za płoty :)
witaj! trzymam kciuki za zmiany, a tu chciałam na pisać, ze pierwszy raz widzę, ze ktoś przyznaje, że zdjecie jest lepsze niż rzeczywistość... przeważnie wszyscy twierdza odwrotnie :-)) choc pewnie nie zawsze tak jest.
OdpowiedzUsuńBrawo za odwagę!
PS. zrezygnuj z weryfikacji obrazkowej, pleaseee, bedzie milej komentować ;-))
Dzięki za dobre słowo. Weryfikacja usunięta, dziękuje za uwagę :)
OdpowiedzUsuń