W końcu, po wielu miesiącach od otrzymania zaproszenia (wstyd, że tyle czasu mi to zajęło) wybrałam się do mojej przyjaciółki z czasów licealnych, do jej budującego się domku w Urlach. Domek jest uroczy, z zewnątrz niewielki, a w środku zaskakujący przestrzenią. Jeszcze trochę brakuje do końca budowy, ale to co już jest, jest bardzo obiecujące. Wiem, że efekt końcowy będzie zachwycający - znam talenty Beaty.
Nie o domku jednakowoż chciałam napisać, tylko o okolicy. Urle zna chyba każdy mieszkaniec stolicy i okolic. To znana jeszcze w ubiegłym stuleciu podwarszawska miejscowość wypoczynkowa, położona nad Liwcem, w środku lasu sosnowego. W większości zabudowana drewnianymi domami, z typowymi dla Urli oszklonymi werandami. Część z nich odnowiona, wiele stoi jeszcze w swoim ubiegłowiecznym kształcie.
(Przepraszam za jakość zdjęć. Większość nie nadaje się do pokazania, robiłam je na wyczucie, bo słońce uniemożliwiało mi podgląd)
Domek, w którym straszy - tak mówi Beata :). Jest piękny w kształcie, niestety opuszczony, zrujnowany i zarośnięty.
Jedna z licznych w Urlach kapliczek. Są niemal wszędzie.
A to coś niebywałego: domek dla krasnoludków :) Jest tak maleńki, że można by pomyśleć, że służy do zabawy, a jednak jest zamieszkały. Ledwo wystaje zza płotu jak widać. Powierzchnia, tak na oko ze 6 m.kw. Cudo! :)
Nad Liwcem chwila ochłody. Piękne miejsce w zakolu rzeki, z piaszczystą plażą. Pusto, cicho, malowniczo... Chciałoby się powiedzieć "chwilo trwaj"...
malownicze te Urle niesamowicie!
OdpowiedzUsuńDziękuje Dorotko za ciepłe słowa♥