Ogród

niedziela, 18 maja 2014

Sztuka współczesna

Wybraliśmy się z Kocurem na Noc Muzeów. Plany co do zwiedzanych miejsc zmieniły się nam już w trakcie, bo tłumy ludzi czekających na wejście skutecznie nas zniechęciły do odwiedzenia wytypowanych wstępnie instytucji. W efekcie wpadliśmy m.in. do pobliskiego Muzeum Dunikowskiego, a tam na wystawę Erny Rossenstein, "Nakładanie". Tutaj mały wtręt; nie znam się na sztuce nowoczesnej, nie umiem jej ocenić obiektywnie, i chyba nie lubię. A nie lubię, bo nie rozumiem, (bo nie jest to chyba jednak brak wrażliwości na sztukę jako taką). Wracając do sedna, wystawa o której mowa, to właśnie sztuka nowoczesna. To co mi sie podobało to wykorzystanie niepotrzebnych, zużytych przedmiotów, takich "śmieci", które wędrują do kosza - upcycling i recycling w jednym. To lubię. Ale... oglądając ekspozycję, wspomniałam prace Ystin, których wielką admiratorką jestem. Patelnia, która odjęła mi mowę, pinezkowe kule, czy choćby zardzewiałe pojemniki na "coś" - te rzeczy są piękne i użytkowe, co nie jest bez znaczenia. I takie wykorzystanie starych i niepotrzebnych wydawałoby sie przedmiotów bardzo sobie cenię.
I tak dla zobrazowania tego o czym piszę, kilka zdjęć. Są złej jakości, bez flesza, robione w bardzo ciemnym pomieszczeniu, ale coś tam widać. Spinacze, pudełka po tic-tacach, kluczyki do otwierania puszek, łyżki i tym podobne przedmioty są rozpoznawalne. O sztucznej szczęce nie mówiąc. Było... interesująco, ale dla mnie zbyt dziwnie. No, ale ja się nie znam.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz