Moja wieś leży nad Pilicą. Po obu stronach rzeki mamy rozległe podmokłe łąki, a na nich przeogromne ilości żab. Kiedyś nocą słuchałam żabiego koncertu, i to był przepiękny koncert. Ale nie o żabach miało być, tylko o bocianach. A bocianów u nas także dużo. Co roku obserwuję życie w bocianim gnieździe w gospodarstwie sąsiadów. W tym roku jest tylko jeden młody. Od jakiegoś czasu przygotowuje sie do pierwszego lotu. Na początku lekcje odbywały sie pod okiem jednego z rodziców. To była nauka machania skrzydłami. Młody szybko sie męczył, ale nie ustawał w wysiłkach. Teraz ćwiczy już sam, bo rodzice pojawiają sie w gnieździe rzadko. Młody jest coraz silniejszy. do machania skrzydłami dołączył podskoki i dziś po raz pierwszy zobaczyłam, że nawet przez chwilę unosi się w powietrzu. Chciałabym zobaczyć jego pierwszy lot...
też ostatnio widziałam jak bocianiatka uczyły sie latać ;)) a za chwilę bedą się zbierac do odlotu....jak ten czas leci ..jak bocin nie przymierzając ;-)
OdpowiedzUsuń"Moj" bocianek już lata :) Dumna byłam jakbym sama go uczyła ;)
OdpowiedzUsuńNa moich terenach jest mnóstwo bocianów. Pamiętam jak wraz z dzieci spacerowaliśmy i w ukryciu obserwowaliśmy ''naukę latania'' bocianów :)
OdpowiedzUsuńDo nas już przyleciały:) Moje dzieci nie mogą się na nie napatrzeć
OdpowiedzUsuń